W małym dworku jest parodią dramatu Rittnera W małym domku, dość popularnego w teatralnym repertuarze owych czasów. Witkacy przejął Rittnerowską fabułę i umieścił ją w innym teatralnym świecie – zupełnie nie zważając na reguły realizmu, prawdopodobieństwo, niemożliwości, spójność akcji.

Nieruchomości

Prawdopodobnie stworzył ten dramat po to, by wykazać wyż­szość swojej koncepcji Czystej Formy nad starym dramatem realistycznym. Nowatorstwem sceny Witkacego jest fantastyka i groteska – a wszystko to nie tylko po to, by zaszokować odbiorców, a skompromitować Rittnera (choć po to też), ale by pokazać światu, o ile bogatszy i dający nieporównywalnie większe możliwości jest teatr nowoczesny.
Dlatego zupełnie normalną rzeczą jest obecność widma Anastazji Nibek wśród żywych członków rodziny. Widma na scenie teatru nie są zresztą niczym nowym dla widzów dramatów Mickiewicza czy Wyspiańskiego, ale tamte zjawy były faktycznie zjawami, a Anastazja popija wiśniówkę i zachowuje się, jakby żyła – tyle tylko, że wie, kto ją zabił, a kto naprawdę był jej kochankiem, i umie przejść przez ścianę.
W tym dworku zaistniały bowiem fakty smakowite dla realistycznego dramatu – zdrada, zabójstwo, samobójstwo. Rittner uczynił z nich sztukę realistyczną, Witkacy wszystko podał w wątpliwość. Po co było zabijać Anastazję – skoro i tak umierała na raka wątroby? Trudno mówić o zdradzie i kochanku, i miłości pozamałżeńskiej, skoro sama Anastazja nie była pewna co do kochanków – romans z poetą odbył się, gdy była zamroczona opium… Na koniec wszyscy umrą: dziewczynki wypiją trującą herbatkę, a Nibek strzeli sobie w łeb. Same trupy w finale – zupełnie jak w dramatach Szekspira, tu jednak bez wysokiego tragizmu. Gdy kuzyn krzyczy przejęty: „Dla Boga! On się zastrzelił!”, Aneta odpowiada mu spokojnie: „I co z tego? Tym lepiej dla niego i dla nas”. Zresztą rodzinka widm na koniec powstaje i udaje się gdzieś poza sceną…

Premiera – 18 września 2014 r. godz. 19

PODZIEL SIĘ